Od producenta:

Rzęsy są ultra czarne by spojrzenie było jeszcze bardziej fascynujące dzięki formule wzbogaconej w intensywnie czarne, mineralne pigmenty.

Formuła wzbogacona o silikon i naturalne woski sprawia że rzęsy zyskują aż 50% objętości!

Specjalna szczoteczka pozwala na równomierną aplikację formuły bez sklejania rzęs.

Moja opinia:

Tusz znajduje się w klasycznym, eleganckim opakowaniu o pojemności 12ml. Ta wersja charakteryzuje się czarno-srebrną kolorystyką. Niestety napisy pod wpływem noszenia go w kosmetyczce dość szybko zaczynają się ścierać, co nie wygląda zbyt estetycznie :/ Szczoteczka również jest klasyczna, idealnie prosta. Ja akurat lubię tego typu szczoteczki. Czasem nabiera się na nią zbyt dużo tuszu, ale ogólnie jest łatwa w obsłudze :) Konsystencja tuszu na początku jest dość rzadka i nie najlepiej się z nim współpracuje, ale po ok 2 tygodniach od otwarcia nieco gęstnieje i jest już decydowanie lepiej. Kolor zgodnie z obietnicą producenta jest intensywnie czarny. Zapach typowy dla większości tuszy do rzęs, średnio przyjemny, ale nie drażni.

Prawdziwe malowanie tym tuszem zaczyna się mniej więcej po 2 tygodniach od otwarcia. Wcześniej tusz jest zbyt rzadki, trochę skleja rzęsy i ogólnie efekt jest marny. Po lekkim zgęstnieniu jest zdecydowanie lepiej. Przy pierwszej warstwie tusz jedynie lekko podkreśla naturalny wygląd rzęs, delikatnie je przyciemniając. Przy drugiej warstwie efekt jest bardziej widoczny. Rzęsy są nieco wydłużone, pogrubione i lekko uniesione. Mają też intensywnie czarny kolor. Przy próbie nakładania kolejnych warstw niestety już za bardzo skleja. Na rzęsach utrzymuje się praktycznie cały dzień, nie osypuje się i nie rozmazuje. Jedno opakowanie wystarcza na ok 2 miesiące, później tusz jest już zbyt gęsty, aby go używać. Cena nie jest najniższa, ale to w końcu Bourjois. Często można kupić go w promocji za niecałe 30zł. Dostępny w każdym Rossmannie i innych drogeriach :)

Plusy:

- intensywna czerń

- lekko wydłuża

- pogrubia

- nie osypuje się

- nie rozmazuje

- szczoteczka

- dostępność

Minusy:

- szału nie robi

Ocena: 4/5

Cena: 40,99zł / 12ml

Podsumowując: Mam wrażenie, że gdy kiedyś używałam tego tuszu był on jeszcze lepszy, ale i tak jestem z niego zadowolona. Pogrubia rzęsy, nieco je wydłuża i ma intensywnie czarny kolor. Poza tym nie osypuje się. Szczerze mówiąc spodziewałam się po nim czegoś jeszcze lepszego, ale na co dzień taki efekt jest dla mnie w zupełności wystarczający :)

1. Garnier, Intensywna Pielęgnacja, Regenerujący krem do rąk

Bezapelacyjnie najlepszy krem do rąk ever :D Kiedy moje dłonie były w tragicznej kondycji jako jedyny sobie z nimi poradził i to w ciągu kilku dni. Doskonale nawilża, odżywia i regeneruje skórę. Może i na dzień jest odrobinę za ciężki, ale na noc to ideał. W dodatku jest bardzo wydajny i dostępny dosłownie wszędzie :)

2. Sensique, Matt Finish Powder, Puder Matujący

Po raz pierwszy kupiłam go ze względu na bardzo jasny odcień, ale po kilku użyciach uznałam, że jest w nim coś więcej niż tylko odpowiedni kolor. Dobrze matuje, lekko kryje i nie zapycha porów. Przy większych ilościach jest nieco widoczny na skórze, ale po jakimś czasie wtapia się w nią i nie tworzy efektu maski :)

3. Alterra, Maska do włosów "Granat i Aloes"

Jeden z pierwszych produktów, które kupiłam pod wpływem pozytywnych opinii na blogach :) Mimo, że na drugim miejscu w składzie znajduje się alkohol, maska odpowiednio nawilża i lekko wygładza moje włosy. Nie obciąża, a włosy po jej użyciu są miękkie i puszyste. W dodatku ma przyjemny zapach :)

4. Bielenda, Soczysta Malina, Masełko do ust

Masełka z tej serii dostępne są w 3 wersjach, ale mój wybór padł akurat na malinę :) Masełko bardzo dobrze nawilża usta, ma śliczny malinowy zapach, słodkawy smak oraz lekko różowy odcień, który jedynie delikatnie podbija naturalny kolor ust. Opakowanie również jest urocze :) Recenzja: KLIK!

5. Lovely, Curling Pump Up, Tusz do rzęs

Tusz, który na pewno większości z Was jest doskonale znany. Jak na tego typu produkt w tak niskiej cenie jest naprawdę niezły. Wydłuża rzęsy, pogrubia i ma intensywnie czarny kolor. Utrzymuje się na rzęsach praktycznie przez cały dzień i nie osypuje się. Do tego ma bardzo fajną szczoteczkę :)

Od producenta:

Olej ze słodkich migdałów należy do najlepszych olejów kosmetycznych. Zawiera głównie kwas olejowy i NNKT. Stosuję się go w oczyszczaniu i pielęgnacji cery podrażnionej, wrażliwej, cienkiej i dojrzałej.

Olej ze słodkich migdałów zawiera kwas oleinowy, linolowy oraz witaminy:  A, B1, B2, B6, D i E. a bardzo wysokie zdolności nawilżania skóry, szczególnie jeśli jest stosowany systematycznie. Stosowany jest w leczeniu egzemy, łuszczycy oraz do skóry suchej, swędzącej i podrażnionej.

Moja opinia:

Na początek kilka aspektów technicznych. Olej znajduje się w prostej, plastikowej butelce o pojemności 150ml z zamykaniem na zatrzask. Konsystencja jak na olej jest dość lekka i całkowicie się wchłania, oczywiście przy rozsądnej ilości. Olej praktycznie nie ma żadnego zapachu, nawet w opakowaniu, co dla mnie jest zaletą :)

Pielęgnacja Twarzy i Ciała: Oleju najczęściej używam właśnie do pielęgnacji ciała. Świetnie sprawdza się przy przesuszonej i podrażnionej skórze. Już od pierwszego użycia można odczuć odżywienie i ukojenie. Z czasem skóra staje się zregenerowana i odzyskuje naturalny koloryt. Przy minimalnych ilościach olej szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy. Spokojnie może zastąpić nam balsam :) 

Olej można wykorzystać również do pielęgnacji twarzy, jednak przy mojej skórze z dużą skłonnością do zapychania nie odważyłam się na wypróbowanie go w tym celu. Myślę jednak, że przy suchej cerze mógłby sprawdzić się bardzo dobrze :)

Pielęgnacja Włosów: Drugi podstawowy cel do jakiego możemy wykorzystać olej ze słodkich migdałów to właśnie włosy. Świetnie sprawdza się przy ich olejowaniu. Najlepiej nałożyć go na całą noc. Rano włosy są w zdecydowanie lepszej kondycji. Po zmyciu oleju są gładkie, lśniące i nie puszą się. Olej można również nałożyć na skórę głowy w celu jej odżywienia, gdzie również sprawdza się bardzo dobrze :)

Wydajność i cena takiego oleju to kolejna zaleta. Buteleczka 150ml wystarcza na bardzo długo, a używam go do różnych celów kilka razy w tygodniu. Do kupienia w sklepach zielarskich oraz w sklepie internetowym Fitomedu: KLIK!

Podsumowując: Jak na razie nie mam jeszcze zbyt dużego doświadczenia z olejami, ale ten ze słodkich migdałów spełnił wszystkie moje oczekiwania. Jak ja lubię takie wielofunkcyjne produkty. W przyszłości na pewno wypróbuję również inne oleje :)

Od producenta:

Kompleksowa terapia sprawia, że włosy są odświeżone, dokładnie oczyszczone z nadmiaru sebum i pozostałości kosmetyków, a także zyskują głęboki połysk.

Składniki zawarte w terapii:

- Koktajl ziołowy - pomaga usunąć zanieczyszczenia z włosów, nadając im połysk, miękkość oraz ułatwiając rozczesywanie.

- Pochodna Mentolu - daje przyjemne poczucie chłodu i zapewnia długotrwałe odświeżenie.

- Kwas salicylowy - obniża nadmierną produkcję sebum, delikatnie oczyszczając włosy i skórę głowy z zanieczyszczeń.

- Prowitamina B5 -wnika w głąb włosów nawilżając je, nadając  połysk i gładkość. Zapobiega rozdwajaniu końcówek i łagodzi skórę głowy.

Moja opinia:

Oczyszczająca terapia znajduje się w klasycznej saszetce podzielonej na dwie części. W jednej z nich znajduje się mus peelingujący, a w drugiej szampon. Całość spokojnie wystarcza na jedno porządne użycie. Konsystencja musu bardziej przypomina żel. Zatopione są w nim pojedyncze zielone kuleczki oraz mniejsze białe drobinki, których również jest niewiele. Mus jest dość rzadki, ale wygodnie się go aplikuje. Szampon również ma średnio gęstą konsystencję o lekko perłowym zabarwieniu. Widać w nim mikroskopijne, jakby holograficzne drobinki, które zapewne mają za zadanie optycznie nadać blasku włosom. Szampon całkiem dobrze się pieni i łatwo się spłukuje. Zapach obydwu produktów jest przyjemny, mentolowo-ziołowy, ale dość delikatny. Nie utrzymuje się zbyt długo na włosach i nie drażni. W obydwu składach znajdziemy sporo różnych ekstraktów, ale jest tam też trochę chemii :/

Teraz przejdźmy do działania. Oczywiście na pierwszy ogień poszedł mus peelingujący. Dzięki dość rzadkiej konsystencji w miarę łatwo rozprowadzić go na skórze głowy, ale niestety ze względu na małą ilość drobinek nie był w stanie nic z nią zrobić. Jedyny efekt jaki był wyczuwalny, to delikatne odświeżenie, ale to bardziej za sprawą obecnego w składzie mentolu, niż samych drobinek peelingujących. Jednym słowem skóra głowy nie została oczyszczona. Po jego użyciu przyszedł czas na szampon, który również okazał się bardzo przeciętny. Prawdę mówiąc zupełnie nie poradził sobie nawet ze zwykłym oczyszczeniem włosów, które po myciu były sztywne i wyglądały jak bym ich nie myła przez kilka dni. Na szczęście był delikatny dla skóry głowy. Tak jak już wcześniej wspomniałam jedna saszetka wystarcza na jedno solidne użycie. Cena jest niska, dlatego myślę, że można pokusić się na wypróbowanie. Z dostępnością stacjonarnie może być problem. Ja kupiłam tą saszetkę w sklepie internetowym przy okazji innych zakupów :)

Plusy:

- lekkie odświeżenie

- brak podrażniania

- przyjemny zapach

- cena

Minusy:

- słabe oczyszczenie

- usztywnienie włosów

- SLES w składach

- dostępność

Ocena: 2/5

Cena: ok 3zł / 13g + 10ml

Podsumowując: Zdecydowanie zawiodłam się na tym duecie. Miało być dodatkowe oczyszczenie, a włosy po tym zabiegu wyglądały jeszcze gorzej, niż przed jego użyciem. Na szczęście nie podrażnił on mojej wrażliwej skóry głowy. Myślę, że w takiej cenie można wypróbować, ale osobiście nie polecam :)

Kupiłam go wraz z kilkoma innymi lakierami w jednym ze sklepów internetowych, dlatego do końca nie wiedziałam jak się będzie prezentował w rzeczywistości. Po pierwszym malowaniu byłam bardzo pozytywnie zaskoczona :) Kolor o nr 03S i ciekawej nazwie "Pink Onion" to intensywnie różowo-fioletowy odcień, w nieco jagodowym wydaniu :)

Jeśli chodzi o lakiery Manhattanu to są one raczej dobrej jakości. Ten egzemplarz pochodzi z limitowanej, blogerskiej serii, z którą do tej pory nie miałam jeszcze do czynienia. Na dokładne pokrycie płytki paznokcia wystarczą 2 warstwy. Po wyschnięciu lakier ma lekko błyszczące wykończenie. Z uwagi na intensywny odcień, niestety widać na nim każdą niedoskonałość, ale lakier spokojnie utrzymuje się na paznokciach ok 4 dni, choć mogłoby być lepiej. Zmywa się bez większych problemów :)

Podsumowując: Kolejny fajny kolorek w mojej kolekcji, do którego chętnie będę wracać. Jak na fiolet ma dość nietypowy odcień, dlatego tym bardziej mi się podoba :) Myślę, że jest uniwersalny i nadaje się na każdą porę roku :)

Jak Wam się podoba taki odcień? :)

Od producenta:

Mleczko do ciała Kokos to kosmetyk pielęgnacyjny, który nawilża skórę całego ciała, pozostawiając ją aksamitną w dotyku, komfortową i przyjemnie, subtelnie pachnącą. Lekka, nietłusta konsystencja łatwo i szybko się wchłania, dzięki czemu zaraz po użyciu mleczka można się ubrać.

Sposób użycia: Stosuj Mleczko do ciała codziennie rano i wieczorem na czystą i suchą skórę ciała, wmasowując kosmetyk w skórę delikatnymi ruchami okrężnymi, zaczynając od nóg, w kierunku górnej części ciała.

Moja opinia: 

Mleczko znajduje się prostej, plastikowej butelce o pojemności 400ml. Dostępne jest również w mini wersji 50ml. Opakowanie jest przezroczyste, więc bez problemu możemy kontrolować zużycie. Niestety mleczko ciężko się aplikuje szczególnie w pełnowymiarowym wydaniu, ponieważ butelka nie jest wyposażona w żaden dozownik. Ewentualnie możemy dodatkowo dokupić w sklepie Yves Rocher za 3,50zł dozownik w postaci pompki. Konsystencja jest bardzo lekka, wręcz wodnista. Bardzo łatwo rozprowadza się na skórze i błyskawicznie wchłania, nie pozostawiając przy tym żadnego filmu. Mleczko wsiąka w skórę niczym woda :) Zapach jest absolutnie cudowny. Piękny, naturalny kokos, który można wąchać bez końca. Nie jest przesłodzony i nie drażni. Dość długo utrzymuje się na skórze. Skład również jest bardzo przyjemny. Od razu za wodą znajduje się olej ze słodkich migdałów, masło shea oraz sok z aloesu, a nieco dalej również ekstrakt z kokosa :)

Działanie mleczka mimo lekkiej konsystencji jest naprawdę dobre. Skutecznie nawilża skórę i lekko ją odżywia, a jednocześnie łagodzi ewentualne podrażnienia. Skóra po użyciu jest miękka i delikatnie wygładzona, ale z pewnością nie tłusta. Po jego użyciu praktycznie od razu można się ubrać, bez obaw o ewentualne plamy na ubraniach. Mleczko również mnie nie uczuliło, ani nie podrażniło, mimo dość intensywnej kompozycji zapachowej. Wydajność wbrew pozorom jest bardzo dobra. Potrzeba naprawdę niewiele, aby rozprowadzić je na całym ciele. Mam zarówno wersję 400ml, jak i 50ml, więc na pewno starczy mi na jeszcze bardzo długo. Cena dużego opakowania jest całkiem rozsądna, w dodatku bardzo często można kupić je w promocji już za ok 12-15zł :) Testowanie można zacząć również od mini wersji, która kosztuje 6,90zł, a w promocji 5,90zł :) Mleczko można kupić w sklepach stacjonarnych oraz w sklepie internetowym Yves Rocher :)

Plusy:

- cudowny zapach

- nawilża i odżywia

- błyskawicznie się wchłania

- nie pozostawia tłustego filmu

- nie podrażnia

- wydajność

- cena

Minusy:

- brak dozownika

Ocena: 4,5/5

Skład: Aqua/Water/Eau, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Aloe Barbadiensis Gel (Aloe Barbadiensis Leaf Juice), Dimethicone, Propylene Glycol, Glycerin, Cocos Nucifera (Coconut) Fruit Extract, Isononyl Isononanoate, Caprylic/Capric Trigliceride, PEG 100 Stearate, Arachidyl Alcohol, Coco-Caprylate/Caprate, Parfum/Fragrance, Cetyl Alcohol, Stearyl Alcohol, Stearic Acid, Sodium Acrylate/Sodium Acryloyldimethyl Taurate Copolymer, Methylparaben, Phenoxyethanol, Behenyl Alcohol, Glyceryl Stearate, Isohexadecane, Propylparaben, Arachidyl Glucoside, Tocopheryl Acetate, Ethylparaben, Allantoin, Polysorbate 80, BHT, Coumarin, Hexyl Cinnamal.

Cena: 19,90zł / 400ml

Podsumowując: Zapach tego mleczka jest po prostu obłędny. Piękny, naturalny kokos bez grama chemii :D Działanie również w zupełności mnie zadowala. Dodatkowo mleczko ma bardzo lekką konsystencję i błyskawicznie się wchłania :) Jeśli ktoś uwielbia kokosowe aromaty musi je wypróbować :) Polecam!

1. Manhattan, Clearface, Puder w kompakcie

Używam go już od dawna i jestem z niego bardzo zadowolona, dlatego korzystając z okazji postanowiłam wyposażyć się w kolejne opakowanie. Dobrze matuje, kryje i nie zapycha porów. W dodatku znalazłam idealny odcień dla siebie - 70 vanilla :)

Cena: 13,19zł / 9g

2. Rimmel, Stay Matte, Podkład matujący

Od jakiegoś czasu chciałam go wypróbować, więc skusiłam się na ładny, ciepły odcień beżu 103 True Ivory. Obecnie mam sporo innych otwartych podkładów, które muszę zużyć, dlatego na razie nie będę go otwierać. Zostawię go na lato :)

Cena: 11,69zł / 30ml

3. Maybelline, Dream Pure BB, Krem BB 8w1

Jakiś czas temu pokazywałam Wam go w poście zakupowym i muszę przyznać, że jestem z niego bardzo zadowolona, dlatego postanowiłam skusić się na kolejne opakowanie, bo za 12zł naprawdę warto. Niedługo na pewno pojawi się jego recenzja :)

Cena: 12,19zł / 30ml

4. Maybelline, Dream Matte Mousse, Podkład w musie

Podkłady w musie bardzo fajnie spisują się na mojej mieszanej cerze, dlatego postanowiłam wypróbować kultowy już Dream Matte Mousse. Wybrałam odcień 030 SAND, który może wydawać się dość ciemny, ale ładnie dopasowuje się do naturalnego kolorytu :)

Cena: 23,89zł / 18ml

5. Wibo, Your Fantasy, Puder brązujący 2w1

Tego pudru używam latem jako delikatnego bronzera, zamiast różu. Zawiera w sobie mnóstwo drobinek, ale przy rozsądnym nakładaniu efekt jest bardzo subtelny. Zimą jest dla mnie zdecydowanie za ciemny, ale latem na opalonej skórze prezentuje się bardzo dobrze :)

Cena: 6,98zł / 15g

To tyle moich zakupów z pierwszego tygodnia promocji :) Korektory i róże mam, dlatego na te rzeczy się nie skusiłam. W planach mam jeszcze zakup podkładu Infallible, o którym wspomniałam we wstępie i mam nadzieję, że uda mi się zdobyć pożądany odcień. Teraz pozostaje czekać na pozostałe 2 tygodnie promocji :D

Byłyście już na tej promocji? Na co się skusiłyście? :)

Od producenta:

Skuteczność Aktywnego Żelu Stymulującego Odrastanie Włosów z linii BiovaxMed Wypadanie Włosów to synergia 3 efektywnych działań:

Sposób użycia: Niewielką ilość żelu nanieść za pomocą aplikatora bezpośrednio na skórę głowy, u nasady włosów. Starannie wmasować opuszkami palców. Nakładać na całą skórę głowy lub stosować punktowo w miejsca łysiejące. Stosować 2 razy dziennie na czystą, suchą skórę. Nie spłukiwać. Przy nasilonym wypadaniu stosować częściej. Zaleca się stosowanie przez okres minimum 4 tygodni.

Moja opinia:

Aktywny Żel Stymulujący Odrastanie Włosów znajduje się w wygodnej, plastikowej buteleczce o pojemności 100ml. Zakończona jest ona wąskim aplikatorem, który ułatwia dozowanie produktu na skórę głowy. Niestety opakowanie nie jest przezroczyste, dlatego nie mamy możliwości kontrolowania zużycia, nawet patrząc pod światło. Buteleczka dodatkowo znajduje się w kartoniku, na którym zamieszczono pełny opis działania. Konsystencja zgodnie z zapowiedzią ma postać żelu, który według producenta ma same zalety: nie spływa, łatwo się wchłania i nie przetłuszcza włosów. Po części to prawda, ale... Żel aplikowany na skórę głowy 2 razy dziennie w pewnym stopniu ją oblepia i mycie głowy szamponem nie usuwa go w 100%. W niewielkiej ilości pozostaje na skalpie i np podczas czesania zaczyna się złuszczać, co wygląda oczywiście jak łupież :( Ostatecznie wolałabym żeby miał bardziej płynną konsystencję :) Poza tym żel jak to żel, nieco skleja włosy przy nasadzie. Zapach według mnie jest bardzo przyjemny. Mimo, że czuć w nim nutkę alkoholu, to i tak bardzo go lubię. Kojarzy mi się on z jakimś szamponem :)

Pora na działanie! Żel stosowałam regularnie przez prawie 3 miesiące, aplikując go 2 razy dziennie na skórę głowy. Już po kilku dniach zaobserwowałam, że włosów wypadania nieco mniej. Niestety efekt ten utrzymywałam się jedynie przez pierwsze dwa tygodnie. Później włosy wypadały już w swoim normalnym rytmie. Kolejne efekty pojawiły się mniej więcej po miesiącu stosowania. Pojawiło się naprawdę sporo BABY HAIR, które optycznie nieco zagęściły włosy. Ten efekt utrzymuje się aż do tej pory. Niestety w dalszym okresie stosowania nie zaobserwowałam już kolejnych efektów. Jedynie włosy stały się odrobinę grubsze i po umyciu szamponem były takie puszyste. Żel nie przesuszył mojego skalpu, jednak miałam wrażenie, że staje się on coraz bardziej zanieczyszczony przez żelową konsystencję, mimo codziennego mycia włosów :/ Wydajność jest raczej przeciętna. Jedna buteleczka wystarczyła mi na 5 tygodni codziennego stosowania 2 razy dziennie. Cena niestety nie jest zbyt niska, a w dodatku jest bardzo zróżnicowana. Waha się mniej więcej od 40zł aż do 80zł! Przykładowo w SuperPharm kosztuje 58zł. Ja zamawiałam go przez internet do pobliskiej apteki i płaciłam za niego 39,50zł. Myślę, że taniej się nie dało :) Tak jak wspomniałam dostępny jest w SuperPharm oraz w niektórych aptek, jednak ogólnie dość ciężko go gdzieś dostać stacjonarnie :/

Zestaw nr 1 trafia do:

dobiezka

Zestaw nr 2 trafia do:

Ewa Cieślak

Od producenta:

Żel do mycia twarzy z drobinkami ryżu, które delikatnie i dokładnie oczyszczają skórę w sposób naturalny. Nie zawiera SLS/ SLES. Bogaty w ekstrakty roślinne.

Aloes - łagodzi podrażnienia oraz intensywnie nawilża skórę. 

Papaja - działa wygładzająco i rozjaśniająco.

Zmielone drobinki ryżu naturalnie oczyszczają skórę. Nie działają peelingująco, ponieważ są delikatne i ich zadaniem jest dokładnie oczyścić skórę.

Moja opinia:

Żel znajduje się w plastikowej, okrągłej butelce o nietypowej pojemności 205ml. Opakowanie wyposażone jest dodatkowo w wygodną pompkę, która ułatwia dozowanie odpowiedniej ilości i nie zacina się. Można również ją zamknąć. Butelka jest przezroczysta, więc bez problemu możemy kontrolować zużycie. Konsystencja ma postać gęstego żelu, w którym zatopione jest mnóstwo pomarańczowych drobinek ryżu. Ale czemu ryż jest pomarańczowy? To pewnie za sprawą beta karotenu, który znajdziemy w składzie :) Żel w ogóle się nie pieni. Zapach jest nieco orientalny, w ogóle nie kojarzy mi się z papają, ogólnie nie wyczuwam w nim żadnej, konkretnej nuty. Skład to bez wątpienia największy atut tego żelu. Jest absolutnie rewelacyjny. Od razu za wodą znajduje się sok z aloesu, drobinki ryżu, ekstrakt z korzenia lukrecji, ekstrakt z papai i inne. Nie znajdziemy w nim za to PEG-ów, SLS ani SLES oraz parabenów :)

Teraz przejdźmy do działania. Według producenta drobinki ryżu są delikatne i nie działają peelingująco. Nie zgodzę się z tym. Są one dość duże i dość ostre, więc na pewno w jakimś stopniu działają peelingująco. Według mnie żel ma bardziej odświeżające niż oczyszczające działanie, ponieważ jest ono powierzchniowe. Nie poradzi sobie np. z usunięciem resztek makijażu, ale nie jest przecież w tym celu stworzony. Traktuję go bardziej jako lekki peeling, który wykonuje kilka razy w tygodniu. Po użyciu skóra jest odświeżona, wygładzona i delikatnie rozjaśniona. Żel jej nie wysusza, ani nie podrażnia. Wydajność jest bardzo dobra. Używam go 3-4 razy w tygodniu, a zużycie jest niewielkie, więc na pewno wystarczy mi na ponad 3 miesiące. Cena jak na żel do twarzy nie jest niska, ale za tak dobry skład trzeba zapłacić więcej :) Dostępny w sklepie internetowym Orientany: KLIK!

Plusy:

- odświeża

- wygładza

- delikatnie rozjaśnia

- nie wysusza

- nie podrażnia

- rewelacyjny skład

- nie testowany na zwierzętach

- wydajność

Minusy:

- oczyszcza jedynie powierzchniowo

Ocena: 4/5

Skład: Aqua, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Glycerin, Oryza Sativa Bran, Glycyrrhiza Glabra Extract, Withania Somnifera Root Extract, Carbomer, Carica Papaya Fruit Extract, Crocus Sativus Flower Extract, Polysorbate 20, Sodium Hydroxide, Beta Carotene, Citric Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate.

Cena: 35zł / 205ml

Podsumowując: Żel potraktowałam jako lekki peeling, który stosuję kilka razy w tygodniu. Skutecznie odświeża, wygładza i lekko rozjaśnia skórę. Bez wątpienia jego największym atutem jest naturalny skład, który zachęca do wypróbowania. Po raz pierwszy miałam do czynienia z drobinkami ryżu i na pewno było to dla mnie ciekawe doświadczenie :)

To kolejny piasek w mojej kolekcji, ale za to pierwszy lakier od firmy p2. Odcień o nr 010 adorable to bardzo delikatny i subtelny róż połączony ze srebrnymi drobinkami. Piaskowa struktura w tym przypadku nieco się różni choćby od dobrze wszystkim znanym piaskom Wibo. Paznokcie pomalowane tym lakierem wyglądają jakby były pokryte malutkimi kryształkami, które pięknie się mienią w promieniach słońca :D Na zdjęciach ciężko uchwycić ten efekt, ale w rzeczywistości jest on wręcz biżuteryjny :)

Jeśli chodzi o sprawy techniczne, to na dokładne pokrycie płytki paznokcia potrzeba standardowych 2 warstw, choć już przy jednej efekt jest akceptowalny :) Pierwsza warstwa wysycha bardzo szybko, druga już nieco wolniej, ale i tak nie jest źle. Trwałość naprawdę mnie zaskoczyła, mam go na paznokciach już ponad tydzień, a nadal wygląda całkiem nieźle. Po kilku dniach piaskowa struktura delikatnie się ściera, ale całość nadal wygląda dobrze, a pierwsze odpryski pojawiają się dopiero po ok 5-6 dniach :) Zmywanie przy takiej strukturze oczywiście jest męką, ale jeśli wybieramy taki lakier musimy się z tym liczyć :)

Podsumowując: Lakier p2 Sand Style 010 adorable z jednej strony ma wyjątkowo delikatny, różowy odcień, zaś z drugiej strony jego bogate, mieniące się wykończenie nie każdemu przypadnie do gustu. Osobiście mnie się podoba, choć najlepiej sprawdzi się podczas jakiś większych wyjść, ponieważ na co dzień odrobinę za mocno się błyszczy :)

A co Wy o nim sądzicie? Podoba Wam się? :)

Na koniec chciałam Wam życzyć radosnych i spokojnych Świąt Wielkanocnych spędzonych w rodzinnym gronie i przynajmniej chwili wytchnienia od codziennych obowiązków :)

Mam nadzieję, że w ten sposób przynajmniej trochę umilę Wam oczekiwanie na wyniki Urodzinowego Rozdania :) Tym razem do wygrania lakier Celebrity Nails od Wibo, truskawkowy płyn do kąpieli oraz błyszczyk do ust od Lovely. Zgłoszenia przyjmowane są na Facebook`u. Wszelkie potrzeba informacje znajdziecie TUTAJ!

Zachęcam do wzięcia udziału i życzę powodzenia ;)